Koronawirus i dłużnicy – jak nie dać się wykorzystać


W czasie kryzysu nieuczciwi gracze mogą chcieć wykorzystać trudną sytuację, w której znalazło się wielu prowadzących działalność gospodarczą. Jak zawsze w ciężkich czasach, wraz z rozwojem epidemii, kłopotów może przybywać. Na szczęście jest jednak wiele sposobów, aby zminimalizować zagrożenia czyhające na przedsiębiorców.

Choć dla wielu nietypowych branż okres pandemii może wiązać się z niespodziewanym wzrostem obrotów i zysków, dla większości przedsiębiorców nadeszły trudne czasy. Kłopoty rynkowe to jedno, ale prowadzący działalność biznesową będą musieli także uporać się z pogłębiającymi się zatorami płatniczymi, które nawet w normalnej sytuacji mogą rozłożyć na łopatki niejeden biznes. Niektóre z nich będą naturalnym zjawiskiem wynikającym z realnych kłopotów firm, część nie zapłaci przez zapobiegliwość. W trosce o własny biznes, na wszelki wypadek, zatrzymają gotówkę na koncie. A do tego dojdą jeszcze spryciarze, chcący finansować się cudzym kosztem.

Na szczęście są sposoby, by radzić sobie z takimi sytuacjami.

  • W ubiegłym roku zaległości firm przekroczyły 32 mld zł. Biorąc pod uwagę problemy wielu przedsiębiorstw związanych z pandemią, w tym roku ta kwota może być znacząco wyższa.

  • Istnieją tanie i proste metody dochodzenia należności za niezapłacone faktury dostępne online, bez wychodzenia z domu.

  • Im trudniejsza będzie sytuacja na rynku, tym więcej pojawi się naciągaczy, którzy nie mając żadnych problemów finansowych i tak nie będą chcieli regulować swoich należności. Na szczęście można sobie z nimi radzić.

Było dobrze, a i tak nie płacili

W minionym roku, dobrym dla gospodarki, zadowolonych z działania było 49 proc. ankietowanych firm – wynika z badania zleconego przez BIG InfoMonitor, w którym pytano biznes o ocenę 2019 roku i przewidywania na 2020. Jedna trzecia wskazywała, że odnotowała wyższe zyski i większą sprzedaż. Jedna czwarta była zadowolona z pozyskania nowych odbiorców i wejścia na nowe rynki. Nikt jeszcze wtedy nie podejrzewał spustoszenia, które w gospodarce może spowodować wirus COVID-19.

Trzeba pamiętać, że nawet podczas dobrej koniunktury, mali i średni przedsiębiorcy musieli nieraz odliczać dni do otrzymania płatności za wystawione faktury. Mimo świetnej sytuacji gospodarczej, połowa przedsiębiorców czekała na płatność od swoich kontrahentów co najmniej 30 dni i więcej, a jedna czwarta nawet 90 dni lub dłużej. Również około jednej czwartej firm przewidywało, że części należności z minionego roku nie otrzyma wcale. Statystyki opublikowane przez BIG InfoMonitor pokazują, że zaległości firm wobec partnerów biznesowych i banków wzrosły aż do 32,25 mld zł! Tak było w pomyślnym 2019 roku.

Badania nie pozostawiają wątpliwości, że w 2019 roku sytuacja finansowa wielu przedsiębiorców poprawiła się, ale niestety nie zawsze byli oni chętni do dzielenia się swoim sukcesem. Sporej części z trudem przychodziło terminowe rozliczanie się, nawet gdy przybywało im pieniędzy na koncie i poprawiała się płynność finansowa – komentuje badania Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor. Dlatego problem opóźnionych płatności w sektorze MŚP pozostaje wciąż aktualny.

Jeśli zatory płatnicze występowały w czasach dobrej koniunktury, to co będzie się działo, gdy po ataku koronawirusa wiele branż znalazło się w stagnacji, która nie wiadomo jak długo potrwa?

Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że 2020 rok nie zostanie zaliczony do udanych, więc wszystkie te wskaźniki istotnie się pogorszą. Również dlatego, że przybędzie „zapobiegliwych” i „spryciarzy”, którzy chroniąc swoją płynność zapłacą swoim kontrahentom dopiero wiele miesięcy po terminie (jeśli w ogóle), mimo posiadanych pieniędzy na koncie. Będą się tłumaczyć tak samo, jak przedsiębiorcy z prawdziwymi problemami – że mamy kryzys, że inni im nie zapłacili, że nie mają nawet na ZUS i VAT.

Jak się bronić przed niezapłaconymi fakturami?

Przede wszystkim należy określić, czy kontrahent ma rzeczywiste, czy wyimaginowane problemy. Jeśli mamy do czynienia ze stałym, sprawdzonym partnerem, który do tej pory nas nie zawiódł, warto dać mu trochę czasu na wyjście z kłopotów, jeśli oczywiście nie zagrozi to płynności finansowej naszej firmy. W trudnych czasach empatia może pomóc utrzymać więzi między partnerami w biznesie i zaprocentować intensywniejszą współpracą w przyszłości.

Nie zawsze jednak dobrze znamy wszystkich naszych kontrahentów. Jeśli zawieramy wiele umów w miesiącu, znacznie wzrasta ryzyko trafienia w nieuczciwego klienta, który nie zapłaci nam za usługi albo będzie zwlekał z płatnością. Jak rozpoznać, czy mamy do czynienia z naciągaczem, czy z uczciwym przedsiębiorcą? Można popytać o daną firmę innych przedsiębiorców z branży. Zawsze też warto sprawdzić ją w KRS, zerknąć na jej stronę internetową i co na niej jest. Jeśli coś wzbudzi nasze podejrzenia, należy danej firmie przyjrzeć się bliżej i dokładniej prześwietlić jej wiarygodność finansową korzystając z wywiadowni gospodarczych czy z biura informacji gospodarczej (BIG), w którym sprawdzenie firmy kosztuje naprawdę niewiele. W BIG znajdują się podmioty, które zalegają z płatnościami wobec firm i instytucji finansowych. Można też znaleźć pozytywne informacje o terminowo opłaconych zobowiązaniach umieszczone w BIG przez zadowolonych kontrahentów. Co więcej, w BIG-u można także sprawdzić konsumenta, choć trzeba pamiętać, że wymaga to pisemnego upoważnienia w przypadku osoby fizycznej.

Warto jednak, aby już od samego początku współpracy pokazać kontrahentowi, że dbamy o nasze finanse i poważnie traktujemy terminy płatności. W tym celu najlepiej zacząć od użycia na fakturze czerwonej pieczęci z wezwaniem do terminowej płatności i ostrzeżeniem, że jej brak może wiązać się z wpisem do rejestru dłużników prowadzanego przez BIG. To proste rozwiązanie skłania wiele firm do poważnego traktowania takich faktur i traktowania ich priorytetowo, jeśli znajdą się w trudnej sytuacji i muszą wybierać zobowiązania do rozliczenia.

Jeśli mimo ostrzeżenia na fakturze kontrahent nie płaci, pozostaje oficjalne wezwanie do zapłaty, upominające się o zaległą płatność. Z takim pismem nie należy zwlekać zbyt długo, bo doświadczenia przedsiębiorców i firm windykacyjnych pokazują, że im młodszy jest dług, tym łatwiej go odzyskać.

Wezwanie do zapłaty możemy wysłać sami, albo zdać się na wyspecjalizowanego partnera, na przykład BIG InfoMonitor. Wówczas to BIG wyśle w imieniu wierzyciela wezwanie na swoim wzorze. Co ważne, przy tej drugiej opcji, dodatkowo na wezwaniu będzie zawarta informacja, że w przypadku nieuregulowania zobowiązania, nierzetelny płatnik może zostać wpisany do rejestru dłużników prowadzonego przez Biuro Informacji Gospodarczej.

Takie wezwanie wysłane w imieniu wierzyciela współpracującego na stałe z BIG InfoMonitor to nie jest droga usługa – jej koszt waha się w okolicach ceny znaczka pocztowego. Co więcej, jest w pełni zdalna, a w dobie koronawirusa nie jest to bez znaczenia. Najistotniejsze jednak jest, że w wielu przypadkach takie rozwiązanie jest skuteczne. Z analiz z Systemu BIG.pl wynika, że przed wybuchem epidemii koronawirusa większość klientów BIG InfoMonitor odzyskała 60 proc. należności w ciągu roku od wysłania wezwania do zapłaty. Nawet jeśli w nowej sytuacji ten odsetek spadnie, to biorąc pod uwagę niewielki wysiłek i koszt, taka metoda wydaje się niezbędna.

Czy dawać szansę dłużnikom?

Jeśli groźba dopisania do bazy dłużników nie będzie skuteczna, musimy rozważyć, co robić dalej. Czy dopisywać nierzetelnego kontrahenta do rejestru dłużników, czy dać mu szansę? Trzeba pamiętać, że wpis do rejestru nie jest nieusuwalny. Po spłacie zobowiązań względem naszej firmy dłużnik zniknie z rejestru i ponownie będzie mógł normalnie funkcjonować, z czystym kontem.

Wpis działa tak mobilizująco na wielu dłużników, bo wiele firm zanim podpisze kontrakt sprawdza w rejestrze dłużników prowadzonym przez BIG wiarygodność płatniczą przedsiębiorców i konsumentów). Nierzetelnym płatnikom grozi utrata wielu klientów W czasach niestabilności gospodarczej i rosnącej niepewności, liczba firm weryfikująca swoich kontrahentów może wzrosnąć. Zupełnie osobną kwestią są weryfikacje prowadzone przez instytucje finansowe, mogące prowadzić do odmowy przyznania kredytu lub leasingu, a to dla wielu biznesów może się okazać zabójcze.

Przedsiębiorcy muszą więc dokonać trudnego wyboru. Z jednej strony, nie mogą dopuścić, aby wierzyciele pociągnęli ich na dno. Z drugiej, jeśli partner biznesowy ma tylko czasowe problemy z płynnością, można mu pomóc i odroczyć płatność. Oczywiście, jak wspomnieliśmy, czekanie kilka kwartałów oznacza, że nie są to kłopoty przejściowe. Zbyt długa zwłoka może też spowodować, że pieniądze będziemy musieli odzyskiwać od syndyka masy upadłościowej, a to oznacza, że możemy nie odzyskać prawie nic. W dzisiejszej sytuacji istnieje też takie ryzyko, że nasz kontrahent nie płaci, mimo że nie ma żadnych problemów – po prostu żeruje na uczciwych firmach, jak wirus zakażający cały obrót gospodarczy.

Kilka miesięcy temu, jeszcze przed wybuchem epidemii, 30 proc. przedsiębiorców spodziewało się, że 2020 rok będzie trudniejszy od poprzedniego. Już wtedy prowadzący działalność gospodarczą obawiali się, że na ich firmy niekorzystnie wpłynie m.in. podniesienie składki na ZUS, czy zwiększenie płacy minimalnej. Takiego scenariusza, jakiego doświadczamy obecnie, nikt się nie spodziewał Zatory płatnicze potrafią narastać nawet w dobrych czasach, więc w obecnych niepewnych warunkach tym bardziej powinniśmy zatroszczyć się o zachowanie płynności finansowej firmy.

Biuro Informacji Kredytowej jest partnerem programu edukacyjnego Nowoczesne Zarządzanie Biznesem, w module „Zarządzanie ryzykiem finansowym w biznesie i życiu osobistym”.

Więcej: www.nzb.pl oraz www.facebook.com/NowoczesneZarzadzanieBiznesem